Autorska biżuteria marki ALE. powstaje w samym sercu Poznania, w zabytkowej kamienicy projektu Rogera Sławskiego. A wszystko dzięki talentowi i skrzętnej pracy drobnych rąk autorki – Aleksandry Przybysz. Pomysły na nowe kolekcje rodzą się z jej niekłamanego zachwytu życiem i światem. Po prostu. Czasem są to formy stworzone przez naturę, innym razem – natchnienie przynosi podziw dla konstrukcji wzniesionej dzięki wyobraźni i potędze ludzkiego umysłu. Absolwentka architektury wnętrz i projektowania biżuterii „rezyduje” i prototypuje w maleńkim warsztacie złotniczym. W przytulonym do niego showroomie można kupić gotowe, ręcznie wykonane prace.
Aleksandra Przybysz ma na sobie białą kolię z serii Transformers
Świeże spojrzenie
Autorska biżuteria ALE. czasem przybiera formy, o których nigdy wcześniej byśmy nie pomyśleli, że mogą stanowić ozdobę dla kobiety. A jednak. Taka jest na przykład seria Transformers. Aleksandra Przybysz odważnie zaadaptowała w niej pomocnicze linie krawieckie, przenosząc je z miękkich tkanin na metalowe arkusze i jakby tego było mało, postanowiła, że wykona je z czernionej lub bielonej stali, sprawiając, że naprawdę wyglądają, jak modele wycięte z papieru. Kiedy się patrzy na osobę „ubraną w Transformersy”, aż korci, by – z naruszeniem najbardziej osobistej sfery – dotknąć tego cacka i przekonać się, czy aby na pewno nie jest papierową atrapą.
Foto: Łukasz Brześkiewicz; Modelka: Marta Gajewska / UNITEDforMODELS; Stylizacja: Paulina Bolko
Makijaż: Agnieszka Wilk; Fryzura: Adrian Lasota
Wszystko w swoim czasie. Albo nieco później …
„Nowe” przybywa do Aleksandry niespiesznie, bo musi „zrosnąć się” z jej estetyką, „organicznie” się z nią porozumieć. Bywa, że najpierw zaświta myśl, by jeszcze na chwilę gdzieś umknąć i powrócić potem z większą ostrością. Innym razem, pomysły same odnajdują jej dłonie. Smukłe palce projektantki wciąż badają nowe faktury, nieustannie przesuwając się po bardziej lub mniej gładkich powierzchniach. Względnie, „miętolą” skrawek papieru, który po kilku minutach okazuje się małym dziełkiem origami (uwielbia!). To dla niej ważne, by kolekcja miała znaczenie lub niosła jakąś myśl (niekoniecznie wiadomość). Każda sygnowana przez nią linia stanowi spójną całość (a może raczej zbiór?), choć artystka zazwyczaj zostawia trochę miejsca na jakieś „niedokończenie”, na drobne niedopowiedzenie, albo „świeże powietrze”. Zupełnie jakby dusiła się w domkniętych formach, w których niczego już nie da się zmienić. Dlatego formy i serie wychodzące z jej pracowni z pewnością mają początek …
Tak powstawała seria Transformers
Więcej powietrza!
Nie inaczej jest z nową kolekcją AIR, dla której Aleksandra Przybysz opracowała autorski system łączeń. Dzięki niemu, odlane w srebrze klamry zapewniają biżuterii trwałą, a jednak ruchomą konstrukcję, umożliwiającą podążanie za ruchem ciała. Linia AIR zdradza fascynację artystki nowoczesną architekturą, połamaną formą i konwencją. Sprzecznościami, których sama jest pełna. W ażurowej wycinance AIR odnajdziemy „refleksy” czwartej linii metra w Budapeszcie, siedziby Tod’s w Tokyo, czy stadionu olimpijskiego w Pekinie. W mocnej konstrukcji zastygło kruche piękno.
Air. W tle Nobel Tower, Poznań; zdjęcia: Monika Piecha-Ziółkowska; Stylizacja: Joanna Kuchta MODELOVE
Makijaż: Natalia Gorbaczewska Kuźniak / Makeup by NGK; Modelka: Karolina Hennig
Slow „biżu”
W projektowaniu ceni sobie szczerość i oryginalny pomysł. Owszem, biżuteria z definicji ma służyć pięknu i konstruowaniu własnego wizerunku, ale niekoniecznie zbędnemu blichtrowi. Powinna stanowić naturalne uzupełnienie, na chwilę stać się częścią Ciebie. Dlatego w pierwszej kolejności, każdy model jest testowany w pracowni przez sama autorkę. Jej projekty nie ulegają trendom. Moda? Jasne! Projektantka ją uwielbia, przede wszystkim tę „offową”, jak najbardziej nowoczesną, ale niekoniecznie sezonową. Można chyba nawet zaryzykować twierdzenie, że Aleksandra Przybysz to kreatorka „slow biżu”. Oryginalne formy jej ozdób, choć bardzo nowoczesne, na długo pozostaną poza kapryśną modą.
Fotografia: Łukasz Brześkiewicz; Modelka: Marta Gajewska / UNITEDforMODELS; Stylizacja: Paulina Bolko
Makijaż: Agnieszka Wilk; Fryzura: Adrian Lasota
Lookbook linii Transformers skojarzył nam się z malarstwem Tamary Łempickiej. Prawda, że piękno jest poza czasem?
Zawsze jest jakieś ALE.
Projekty Oli są także doceniane przez innych twórców, choć ona sama skupia się przede wszystkim na swojej pasji, z pietyzmem dopieszczając detale kolejnych naszyjników. Jej autorska biżuteria „występowała” już kilkakrotnie na szklanym ekranie. Awangardowi projektanci uznają, że stanowi świetne dopełnienie ich kolekcji ubrań (np. Edyta Pietrzak, Ewelina Klimczak), mimo to wciąż pozostaje skromna. Kiedy jej kolia inspirowana wstęgą Mobiusa (Serpentyna) została zaprezentowana na zdjęciu Szymona Brodziaka w jednym z numerów „Zwierciadła”, dowiedziała się o tym dopiero od znajomych… „Stworzyłam swoją markę, aby mieć całkowitą swobodę artystyczną – przyznaje Aleksandra Przybysz – przy stole złotniczym odnajduję spokój, zamykam się w świecie brył i form, i robię to, co lubię najbardziej – tworzę ciekawe konstrukcje (…).
Autorska biżuteria ALE. musi być w 3D!
Architekturę przeniosła do skali mini, ale w każdym aspekcie widać jej miłość do geometrii przestrzennej. Zdaje się, że szczególnie lubi … trójkąty. Mimo to format 2D zdecydowanie nie jest jej żywiołem. Fascynuje ją wielowymiarowość i proces zmiany. Przepływanie jednej formy w drugą. Każdy nowy projekt szkicuje najpierw na papierze. Ale zaraz potem tę kartkę zgina, roluje i wycina, by tchnąć w nią „życie” i wciągnąć do swojej przestrzeni. Fenomen autorskiej biżuterii ALE. tkwi w matematycznej precyzji wykonania i w szczerości totalnej. Kiedy Aleksandra nadaje płaskim arkuszom metalu formę w trójwymiarze, na jej twarzy maluje się zachwyt małej dziewczynki biegnącej w dół zbocza z latawcem, który właśnie pofrunął po raz pierwszy.
Zabawki świadomej kobiety
Według jednej z definicji biżuteria to „dowolny przedmiot, za wyjątkiem ubrania, służący do ozdoby ludzkiego ciała. Słowo wywodzi się ze starofrancuskiego jouel , a to z kolei – z Łaciny (jocale)” i oznacza po prostu zabawkę. W minimalistyczną, autorską biżuterię ALE. z pewnością można się ubrać i to nieźle, ALE. ubraniem to ona raczej nie jest. Jest za to fantastyczną zabawką dla nowoczesnej kobiety, świadomej siebie, swoich potrzeb i wyborów.
foto: Monika Piecha-Ziółkowska; Stylizacja: Joanna Kuchta MODELOVE
Makijaż: Natalia Gorbaczewska Kuźniak / Makeup by NGK; Modelka: Karolina Hennig
źródło: ALE.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.