Dom w lesie? Cóż w tym dziwnego? Najnormalniejsza rzecz na świecie, przecież … ale ten egzemplarz – sami przyznacie – trochę odbiega od tak zwanej normy. Najwyraźniej nie jest to część naturalnego otoczenia, bo nie przypomina ani znajdujących się w pobliżu jaskiń, ani skał, ani też ruin dawnych budowli. Sceneria przypomina raczej kadr z filmu SF, w którym tubylcy zamieszkują porzucony statek kosmiczny. Z czasem, wrak zacznie porastać roślinnością, całkowicie wtapiając się w krajobraz.
Nie całkiem po japońsku
Chcąc zasiedlić miejsce, które przez następne lata będzie często odwiedzane, ale jednocześnie dobrze zsynchronizowane z naturą, architekci studia Artechnic wpadli właśnie na taki pomysł – dużej struktury ukształtowanej na podobieństwo muszli unoszącej się nad ziemią. I nie chodzi tu wcale o bierne poddanie się naturze, tylko o zgodną koegzystencję. Istnienie tej struktury zależy przecież od jej zdolności do przetrwania w „bezlitosnym” środowisku. A skoro już wydarto naturze przestrzeń do życia, adaptując ją do funkcji schronienia, dom w lesie należało porządnie zaizolować przed działaniem czynników atmosferycznych i biologicznych. Dzięki temu zapewni on właścicielom należyty komfort i na długo pozostanie w dobrej kondycji, będąc zarazem w ciągłym użyciu. Klimat panujący w tym regionie jest bardzo surowy. Normą są niskie temperatury i bardzo wysoka wilgotność, dlatego wiele domów wzniesionych w konwencjonalny sposób szybko ulega tu „erozji”.
W związku z naturą
Decydując się na spiralną strukturę architekci starali się podkreślić związek z otaczającą naturą, jak czyni to wiele współczesnych rzeźb. Największą zaletą domu w lesie, czy tak zwanego „domku z ogródkiem” jest to, by zapewnić jego użytkownikom należyty wypoczynek i rekreację, ale przede wszystkim jest to bliskość natury – malownicze widoki, które nigdy się nie opatrzą. I chyba nie trzeba tłumaczyć tego, że dom – nawet ten letniskowy – powinien być funkcjonalny nie tylko przez weekend. No bo, jeśli z bywaniem takiej rezydencji nierozerwalnie mają się wiązać długie godziny (a może i dni?) spędzone na jej utrzymaniu w należytej kondycji, to po co w ogóle się tam wybierać?
W okolicach Karuizawy
Wprawdzie w tej okolicy raczej unika się betonu jako budulca, jednak jego zastosowanie i uniesienie całej struktury tego konkretnego domu w lesie, pomaga mu skutecznie bronić się przed wilgocią. Komfortowi siedliska w kształcie muszli poświęcono naprawdę sporo uwagi. W regionie Karuizawy, o utrwalonym statusie letniego kurortu, wiele starych willi czerpie ze stylu tradycyjnego – z czasów, kiedy goście przyjeżdżali tu z intencją przynajmniej miesięcznego pobytu. Fakt, że dzień lub dwa należało spędzić najpierw na doprowadzeniu domu do stanu używalności, zdawał się nie mieć większego znaczenia. Jednak wraz z pojawieniem się szybkich kolei (Shinkansen), Karuizawa stała się „odległa” od Tokyo zaledwie o godzinę i 10 minut. Normą stało się więc przyjeżdżanie tutaj, choćby tylko na weekend. A krótsze wizyty oznaczają jeszcze mniej czasu na zabiegi „pielęgnacyjne” przy domu.
Dom w lesie ma biometryczne zamki?
Pełna kontrola systemu mechanicznego i elektrycznego w tym domu może się odbywać z pomocą zaledwie trzech guzików. W dodatku, biometryczny system zabezpieczeń (i takież zamki w drzwiach) do minimum redukują niepokój o bezpieczeństwo mienia i własne. Zainstalowanie wykonanego specjalnie pod tę realizację ogrzewania podłogowego minimalizuje zużycie energii tak, by nie trzeba było zadawać sobie trudu opróżniania drenażu przed mrozami, jak we wszystkich chłodnych regionach. Ponadto, system jest też wysoce wydajny jeśli chodzi o zapobieganie zapleśnieniu, a na dodatek zapobiega przeciągom, co pozwala cieszyć się wielką otwartą przestrzenią.
Panta rhei – wszystko płynie
Dom w lesie „owinięto” wokół sporej jodły stanowiącej jego centrum i osadzono tuż przed szpalerem sosen wypełniającym główny widok. Pełną strukturę willi (w kształcie litery J) tworzą dwie cylindrycznie zakrzywione bryły o różnych rozmiarach. Prosta część literki J (mniejsza bryła) łączy się z zakrzywioną częścią J (większa bryła), choć od frontu nie jest to takie oczywiste. Szerokość górnej ściany owalnie zagiętego budynku jest niejednorodna – zwiększa się płynnie od 350 mm aż do 750 mm na obu końcach, tak by spełnić nałożone na konstrukcję wymogi budowlane. Ścięte, proste linie pojawiają się jedynie na obrzeżach „muszli”. Zewnętrzna powłoka budynku ma się z biegiem czasu zasymilować z otoczeniem, dlatego surowy beton na całej zewnętrznej powierzchni wykończono specjalną hydroizolacyjną powłoką penetrującą.
Podłogę „uniesiono” 1400 mm nad powierzchnię gruntu. Niżej położona częścią muszli mocno przestaje na zewnątrz i wspiera taras o tej samej wysokości. Wszystkie wloty powietrza i wyloty spalin zainstalowano poniżej linii ram okiennych, pozwalając by powietrze ulatywało na zewnątrz przez kraty wentylacyjne tarasu. Na dodatek zmyślny podział okien maksymalnie wspiera naturalną cyrkulację. Do tego stopnia, że w głównej części wnętrza wcale nie było potrzeby instalowania klimatyzacji.
Na okrągło
Przed przeciągami chroni domowników ciepłe powietrze uwalniane przez szczeliny przy oknach. A w czasie nieobecności gospodarzy, kiedy temperatura spadnie poniżej zera, automatyczny system zainstalowany pod podłogą uruchomi procedurę „przeciwmrozową”. Ponieważ w pierwszej kolejności ogrzewane są przestrzenie instalacyjne, procedura może przebiegać przy naprawdę minimalnym nakładzie energii. Cały system był jeszcze dodatkowo „tuningowany” przez dodanie funkcji osuszania i wentylacji. Przez okrągły rok pracuje w trybie automatycznym, a jego wydajność jest doprawdy zdumiewająca. Taki dom w lesie – zaawansowany technologicznie i praktycznie bezobsługowy – skusiłby pewnie niejednego zdeklarowanego zwolennika wielkich aglomeracji…
zdjęcia: Nacasa & Partners Inc. ; źródło: Artechnic
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.