Inwestowanie w dzieła sztuki zawitało do serwisów informacyjnych, a niebawem być może trafi na… wokandę. Od kilku dni w dziennikach można przeczytać o domniemanej piramidzie finansowanej na rynku sztuki. Inwestycji sięgających łącznie 800 milionów złotych dokonywać mieli celebryci i politycy, a właścicielka galerii sztuki, która przebywa obecnie w Londynie, skutecznie unika płacenia należności. Czy ten przypadek mówi coś o polskim rynku sztuki? Czy na sztuce da się (bezpiecznie) zarobić? Ponieważ dzieła sztuki idą w parze ze stylowymi wnętrzami, postanowiliśmy to sprawdzić.
Rynek sztuki i sztuka oszustwa
Inwestowanie w dzieła sztuki w Polsce to wciąż niewielki rynek, który uchodzi za elitarny. Nie może więc dziwić, że wśród poszkodowanych przez właścicielkę galerii osób znajdują się aktorzy, dziennikarze, politycy, a także sami artyści. Jak informuje PAP, śledztwo w tej sprawie wszczęła białostocka prokuratura, a galeria sztuki została wpisana na ostrzegawczą listę Komisji Nadzoru Finansowego już rok temu. Choć szczegóły trwającego śledztwa pozostają nieznane, wiadomo, że mowa o naprawdę dużych pieniądzach, a sama kobieta twierdzi, że do jej klientów należał m.in. Barack Obama. Przedmiotem jej działalności była sprzedaż dzieł sztuki, które jednak po zakupie pozostawały w galerii, w zamian za co właścicielka kusiła wysokim procentem oraz możliwością przyszłego intratnego odkupu. Nabywcy często widzieli rzeźby czy obrazy jedynie w katalogu, rzeczoznawcy zaś przekonują, że wartość dzieł była nawet dziesięciokrotnie przeszacowana. Jeśli wszystkie te informacje są prawdziwe, schemat funkcjonowania piramidy do złudzenia przypomina XVII-wieczną tulipomanię, pierwszą bańkę finansową w historii gospodarki.
Zarobić na sztuce
Nasuwa się pytanie, dlaczego ludzie tak chętnie inwestowali ogromne sumy w dzieła sztuki, a nawet brali kredyty pod kolejne inwestycje? Wydaje się, że wynika to ze specyfiki rynku. W hermetycznym środowisku ludzi związanych ze sztuką oraz ludzi zwyczajnie majętnych, informacje na temat pewnych zysków z inwestowania w dzieła sztuki roznosiły się pocztą pantoflową. Mieszkająca w Szwecji właścicielka przyjmowała gości w swoim domu lub wakacyjnej rezydencji, mogła też pochwalić się imponującymi referencjami. Sprzedawała prace słynnych artystów, jak się później okazało, także bez ich zgody.
Nie jest to pierwszy typu przypadek jeśli chodzi o inwestowanie w sztukę w Polsce. Kilka lat temu głośno było o domu aukcyjnym Abbey House. Spółka miała mocny start: innowacyjny pomysł (stypendia dla artystów) połączony z wystawą młodych artystów w londyńskiej Saatchi Gallery. Wkrótce jednak okazało się, że zainteresowanie współczesną sztuką polską zostało sztucznie nadmuchane, a ceny dzieł artystów bez dorobku irracjonalnie wywindowane w górę. Dziś spółka nie funkcjonuje już na rynku.
Podsumowanie
Cenimy piękne, unikalne przedmioty, stąd nieodmiennie kibicujemy rynkowi sztuki w Polsce. Niestety, każdy kolejny, nawet sporadyczny incydent tego typu, to przykład złego PR-u, który obniża zaufanie wobec rynku i hamuje jego rozwój. Odnośnie kwestii bezpieczeństwa, eksperci – marszandzi, krytycy i znawcy sztuki oraz kolekcjonerzy – przekonują, że do inwestycji w dzieła sztuki potrzebna jest fachowa wiedza, a każdą decyzję warto skonsultować z rzeczoznawcą. Lokowanie kapitału w sztukę nie powinno przekraczać kilku procent oszczędności. Kolekcjonowanie dzieł sztuki motywowane wyłącznie chęcią szybkiego zysku to, jak podkreślają znawcy, najczęstsza droga do finansowej katastrofy.
W odpowiedzi na nasz artykuł otrzymaliśmy oświadczenie od Galleri New Form:
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.