Tomasz Miłosz, obiecujący polski projektant, absolwent wydziału wzornictwa przemysłowego Wyższej Szkoły Sztuki i Projektowania w Łodzi. Za swoją pracę dyplomową został uhonorowany Nagrodą Rektora dla najlepszego absolwenta. Pomimo młodego wieku, zdolny polski projektant skupił na sobie uwagę gigantów azjatyckiego imperium.
Polski projektant wzornictwa – Tomasz Miłosz
HomeSquare: Jak to się stało, że niemal od razu rzucił się Pan na tak głęboką wodę? Na dwie świętości naraz? Skąd w tak młodym projektancie odwaga do reinterpretacji jednego z najświętszych instrumentów koncertowych? Druga ikona to sam Roland, marka creme de la creme wśród elektronicznych „klawiszy”. Przed Panem próbował to zrobić, i naszym zdaniem zrobił to pięknie, inny polski projektant z ogromnym międzynarodowym doświadczeniem, Robert Majkut. Instrument Majkuta jest już produkowany i podobno świetnie się sprawdza w największych aulach koncertowych.
Tomasz Miłosz: Decyzja o wzięciu udziału w konkursie przyszła mi dość łatwo. Jako absolwent szkoły muzycznej i muzyk hobbysta znam dość dobrze świat instrumentów muzycznych. Fortepian to swoiste „Ferrari wśród instrumentów”. Postanowiłem zaproponować nową formę obiektu i zawrzeć w niej wszystkie emocje, które dotychczas definiowały we mnie tenże instrument. Bardzo cenię sobie firmę Roland i poczułem wielką satysfakcję z udziału w konkursie przez nią zorganizowanym. Cieszę się, że mój pomysł został doceniony przez firmę, która wcześniej zrealizowała doskonały projekt pana Roberta Majkuta. Potwierdza to moje przekonanie, że polskie wzornictwo może śmiało konkurować z najlepszymi pracowniami na świecie.
HS: Wiemy, że oprócz pierwszej i drugiej nagrody, trzecia nagroda Incentive Award miała być przyznana przez kapitułę Rolanda tylko jednemu laureatowi, ale ze względu na nieoczekiwanie wysoki poziom projektu, zdecydowano się przyznać jeszcze dwie, w tym Pańską. Producent twierdzi, że nie wyklucza przełożenia konceptu na prawdziwy prototyp, a jeśli ten się sprawdzi, na wprowadzenie modelu na rynek muzyczny. Czy i na to jest Pan przygotowany? Czy dopięte są, np. kwestie akustyki, czy projekt zakończył się na razie „na sucho”, w sferze wizualnej? Jak daleko zaszły prace nad możliwością potraktowania Space Classica jako żywego instrumentu?
TM: Na chwilę obecną nie dotarły do mnie żadne informacje dotyczące dalszych prac nad zwycięskimi projektami. Byłbym niezmiernie szczęśliwy, gdyby firma Roland była zainteresowana rozwinięciem mojej koncepcji.
HS: Jeśli dojdzie do etapu prac nad akustyką, czy myślał Pan już o kimś konkretnym, o jakichś „wybitnych uszach”?
TM: Trudno mówić mi o tak odległych etapach na krótko po ogłoszeniu wyników konkursu. Proszę pamiętać, że treścią konkursu był instrument elektroniczny, więc prawdopodobnie akustyka takiego instrumentu byłaby skomplikowanym przedsięwzięciem leżącym na pograniczu kilku dziedzin zarówno elektroniki jak i akustyki. Ciężko zatem myśleć o konkretnych osobach.
HS: W kształcie Pańskiego fortepianu odnaleźliśmy … leżący kamerton. Z czym Panu się kojarzy?
TM: Szukając formy chciałem pozostać blisko skojarzeń „muzycznych” i jednocześnie zaproponować formę jakiej nie napotkałem w projektach, które miałem okazje dotychczas oglądać. W przypadku prostej bryły tych odniesień może być wiele: od kamertonu, poprzez litery alfabetu po omlet z bitą śmietaną. Dla mnie forma litery „U” to przedstawianie muzyki jako emocji, która otacza grającego, znajdującego się wewnątrz spektaklu, który sam odgrywa.
HS: Czy ma Pan jakieś „muzyczne korzenie”? Jaką muzykę ukochał Pan szczególnie?
TM: Jak już wcześniej wspomniałem jestem blisko muzyki. Młode lata spędziłem w szkole muzycznej, teraz często wracam do muzyki jako hobby. Nie mam szczególnych upodobań muzycznych. Lubię każdą muzykę, która porusza, zaskakuje, poprawia nastrój. Czasem jest to muzyka klasyczna, a czasem fajna piosenka zagrana w radiu.
HS: Mazda – samochód wybitny pod wieloma względami, także designu karoserii. W Jury konkursowym Mazda Design zasiada – oprócz Kevina Rice’a oraz Ikuo Maedy – projektantów Mazdy, polski projektant – Maciej Meroniuk zwycięzca 5. edycji Mazda Design, a wcześniej zasiadał nieżyjący już Janusz Kaniewski, wybitny polski projektant i niezależny car designer. Nie bał się Pan? To odwaga, brawura czy tzw. self-confidence?
TM: Wyszukuję konkursy o tematyce, która jest mi bliska, pozwala się realizować i daje satysfakcję z pracy. Zapewne Mazda Design jest jednym z nich. Zważywszy na skład jury fakt, że spośród wielu zgłoszeń mój projekt otrzymał wyróżnienie było dla mnie miłym zaskoczeniem i ogromnym zaszczytem.
HS: Dlaczego projektowanie? Proszę nam opowiedzieć swoją przygodę od początku? Od czego się zaczęło?
TM: Od zawsze chciałem projektować. Jako dziecko dużo rysowałem i miałem bardzo bujną wyobraźnię. W szkole średniej rozważałem wybór studiów na kierunku architektury, ale ostatecznie postanowiłem zająć się czymś bardziej kreatywnym. Design wręcz wymaga unikania utartych szlaków. Zmusza do tworzenia nowatorskich rozwiązań. To dla mnie idealne zajęcie.
HS: Dlaczego mosiądz polerowany w kolorze różowego złota, a nie tradycyjnie, jak w „dęciakach” na złoto?
TM: Proponując nową formę, może nawet nieco futurystyczną, chciałem zachować klasyczne nawiązania do fortepianu jako instrumentu dostojnego, solidnego, z wielowiekową tradycją. Ostatecznie zdecydowałem się na miedź. Jest to wyjątkowy metal oddający charakter minionych epok, o pięknej barwie i przyjemnej temperaturze. Uznałem go za najbardziej właściwe dopełnienie nowego kształtu.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.