Roman Modzelewski – dobry duch miasta Łodzi, współtwórca Łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych i jej wieloletni rektor, malarz, designer, żeglarz, meloman … Zdaje się, że Profesor Modzelewski nadal Pani imponuje, prawda? A nasza rozmowa dowodzi, że miłość istnieje naprawdę. Uważam, że to piękne i warte podkreślenia.
Wera Modzelewska: A no, naturalnie! Dlatego byliśmy dobrym małżeństwem.
Wera Modzelewska na wystawie zatytułowanej „Spektrum”, poświęconej twórczości profesora Romana Modzelewskiego, w Miejskiej Galerii Sztuki w Łodzi. W tle fotele RM 56 i RM 57; po prawej model RM 58; źródło: archiwum prywatne WM
Katarzyna Marchlewska: Jak Państwo się poznali?
WM: Och, proszę Pani! Mojego męża znałam z widzenia – był w Łodzi znaną postacią. Osobiście poznałam męża w 65. roku, w czerwcu. Ponieważ mąż następnego dnia jechał do Sopotu na wakacje, umówiliśmy się, że też przyjedziemy z koleżanką na wakacje do Sopotu i spotkamy się w określonym dniu. Tylko proszę pamiętać, że wtedy z telefonowaniem nie było łatwo.
KM: ale epistolografia dobrze wtedy działała.
WM: – Tak – ja ją uprawiam do tej pory … W umówionym dniu mąż miał wyjść po nas na dworzec, no i niestety – do tego pociągu, którym chciałyśmy pojechać tyle było „narodu”, że się nie wbiłyśmy (śmiech). To był taki słynny, jeszcze przedwojenny ekspres Łódź – Gdynia, który w 65. r „leciał” tam 4 h. No i cóż. Nie mogłyśmy dodzwonić się do pensjonatu, w którym mąż mieszkał, dałyśmy sobie więc spokój i postanowiłyśmy, że pojedziemy następnego dnia. I tak uczyniłyśmy. Od razu na dworcu wynajęłyśmy sobie mieszkanie na Monte Cassino, na głównej ulicy, tak pośrodku, piękny pokój na pierwszym piętrze, z widokiem na ulicę. Trochę zjadłyśmy, odświeżyłyśmy się, przebrałyśmy się i postanowiłyśmy pójść do pensjonatu męża. Wyszłyśmy na ulicę, patrzymy: idzie! Profesor Modzelewski – zamyślony, smętny – no więc ja podbiegłam. Mąż, jak mnie zobaczył, uradowany wrzasnął, złapał mnie na ręce i zaczął się kręcić ze mną w kółko. W tym momencie już byłam Jego na zawsze!
Młodziutki Roman Modzelewski, uczeń Męskiego Gimnazjum Matematyczno-Przyrodniczego im. Hrabiego Brzostowskiego w Suwałkach. Po prawej: Roman Modzelewski jako harcerz; źródło: archiwum prywatne WM
KM: Iście filmowo!
WM: Tak. Tak to się zaczęło (perlisty śmiech). I potem codziennie plaża i spacery. Był wtedy już festiwal w Sopocie, bywaliśmy na koncertach, było pięknie. Poznałam wtedy wielu pracowników z Uczelni, min. Panią profesor Wandę Borowską i innych, którzy również wakacje spędzali w Sopocie. Poznałam wtedy jednego z najwybitniejszych polskich pedagogów wiolinistyki – Stefana Hermana, z którym mąż od paru lat się spotykał. Kiedy spacerowaliśmy sobie wieczorem po plaży, zdecydował, że wyjawi nam nazwisko swojego najzdolniejszego ucznia, nazywa się on Konstanty Kulka i zadziwi świat swym wielkim talentem.
KM: Teraz Gaba Kulka pięknie kontynuuje dzieło. Przejęła pałeczkę.
Roman Modzelewski – student Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Po prawej: w Łodzi po 1945. roku; źródło: archiwum prywatne WM
KM: Pan Roman Modzelewski należy do pokolenia „dzieci wojennych”, tak samo jak np.: Panufnik, który też był przez wiele lat postacią zupełnie nieznaną. Przyznam szczerze, że o jego istnieniu dowiedziałam się dopiero kilka lat temu, w ubiegłym roku byłam na koncercie symfonicznym poświęconym Panufnikowi. Piękna rzecz!
WM: znałam jego muzykę jeszcze z Polski.
KM: Panufnik wyemigrował do Anglii, z tego, co mi wiadomo.
WM: I tak zrobił światową karierę.
WM: Ale …. wracam do Sopotu.
.
Pani Wera Modzelewska na fotelu RM 58 w mieszkaniu w Łodzi, początek lat 90-tych. Dokładnie ten egzemplarz został zakupiony przez Wiktoria and Albert Museum w Londynie; źródło: archiwum prywatne WM. Po prawej sam fotel; źródło: Vzór
WM: Było przepiękne lato. Wtedy już działali Czerwono-Czarni – młodzieżowy zespół rockowy. Mój mąż był niezwykłym melomanem. Miał u siebie wielki zbiór płyt i taśm. Oczywiście, podstawą była muzyka klasyczna. Byli absolwenci przysyłali płyty z przepięknymi nagraniami muzyki jazzowej. Wtedy, w 65. roku był szaleńczo modny Harry Belafonte i nowy taniec Calypso. Przy molo stał wielki namiot, gdzie młodzież tańczyła calypso. Grano różne rzeczy, no ale szałem było właśnie calypso. Mąż zapytał mnie, czy potrafię to powtórzyć, jak przyjedziemy do Łodzi, a ja odpowiedziałam, że oczywiście! Nie uwierzył mi, ale po powrocie do Łodzi uczyłam męża i niektórych jego kolegów – pedagogów tego tańca. To było modne, ogromnie modne. Bo – chciałam Pani powiedzieć, że wcześniej mój mąż uczył studentów tańczyć twist’a, też był szaleńczo modny. Uczelnia urzędowała wtedy na Narutowicza 77. – stara, przedwojenna kamienica narożna – było tam ciasno, ale najwięcej miejsca było w hallu głównym, przed dużym, pięknym zabytkowym lustrem. No i w końcu najlepiej tańczył twist’a mój mąż, studenci poprosili więc męża … cdn.
.
Czarny fotel RM 58 projektu Romana Modzelewskiego na wystawie Chcemy być nowocześni. Polski design 1955 – 1968 prezentowanej w Muzeum Narodowym w Warszawie w 2011 r.; źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie
ciąg dalszy nastąpi …
Zdjęcia tytułowe: R. Modzelewski za sterem jachtu; źródło: archiwum prywatne WM. Po prawej: fotel RM 58; źródło: Vzór
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.