HomeSquare: Jak wyglądały początki Pani kariery?
Dominika Rostocka: Pierwsze doświadczenia zawodowe zdobywałam jeszcze na studiach. Jako studentka Architektury i Urbanistyki na Politechnice Krakowskiej rozpoczęłam pracę, która wprowadziła mnie w arkana sztuki projektowania wnętrz. 18 lat temu zawód architekta wnętrz nie był jeszcze tak popularny i społecznie ukonstytuowany jak dziś; wiele aspektów z nim związanych było dopiero na etapie kształtowania się, nie mówiąc już o komforcie pracy, dostępnych narzędziach, ale bez wątpienia wtedy to było spełnienie moich marzeń!
Nie od razu pracowałam nad wielkimi realizacjami. Skomplikowane i wysokobudżetowe zlecenia zagraniczne zaczęły do mnie trafiać po roku 2013. Przełomem w mojej karierze zawodowej było zwycięstwo w prestiżowym konkursie European Property Awards. Dzięki niemu otworzyło się przede mną wiele możliwości m. in. szansa pracy w Londynie, która bardzo mnie wzbogaciła. Do dziś inspiruje mnie tamtejsza kultura, estetyczna konsekwencja i uporządkowanie.
Obecnie jestem zaangażowana zarówno w projekty w kraju jak i za granicą. Rodzimy rynek bardzo się urozmaicił i nie narzekam na brak zleceń. Większość z moich obecnych projektów domów, które niebawem będą oddawane do użytku znajduje się właśnie w Polsce.
HS: Czy praca w Anglii ma swoją specyfikę?
DR: Tak! Uwielbiam tam pracować. Choć w Polsce mamy zupełnie inną, wyższą – w mojej ocenie – jakość pracy, tam czuje się wspaniale. W Anglii wielokrotnie komplementowano mój perfekcjonizm i profesjonalizm. A jeśli słowa uznania słyszysz na obcym gruncie, gdzie jak wiadomo trudniej o zaufanie, trzeba pokonać dużo więcej barier, przynoszą one ogromną satysfakcję. Klient, który daje do zrozumienia, że jest zachwycony z efektów i przebiegu współpracy, daje poczucie spełnienia.
Mówiąc o bardziej prozaicznych kwestiach, bywało, że odczuwałam dyskomfort wynikający z lokalnych rozwiązań, np. z tego, że są inne gniazdka, rygorystyczne wymagania przeciwpożarowe itp., ale to był dosłownie moment. Szybko się tego nauczyłam. Teraz czuję się tam bardzo swobodnie.
Obecnie realizuję dwa duże projekty domów w Hiszpanii. Polacy i Rosjanie są bardzo aktywnymi inwestorami na tamtym rynku. W Anglii również pracowałam intensywnie z inwestorami pochodzącymi z Europy Wschodniej. Praca za granicą, posiadanie domu za granicą czy to w celach inwestycyjnych czy turystycznych nie są już ewenementem. Ruchy migracyjne jako część pewnej historycznej dynamiki korzystnie wpływają na mój zawód. Otwierają na wymianę doświadczeń, nowe horyzonty, trzeba tylko mieć odwagę wyruszyć w tę podróż, a mnie jej nie brakuje.
HS: Zawód architekt to nie jedyna profesja, której się Pani wyuczyła. Była jeszcze konserwacja zabytków.
DR: To prawda. Jestem inżynierem architektem. Skończyłam architekturę w Krakowie i w związku z tym moją wielką miłością z tamtych czasów jest konserwacja zabytków, która była częścią programu. Studiując w Krakowie, miałam od razu „organiczny” kontakt z przedmiotem badań i to rzeczywiście najwyższej próby. Szczególnie zainteresowałam się klasyką, perłami krakowskiej architektury. Kiedy kończyłam studia, nastał wielki bum na uzdrawianie wszelkich zabytkowych pałaców zdewastowanych epoką komunizmu.
Studiowałam w czasach, kiedy wnętrza jako temat kształcenia zupełnie nie istniał, bo nie było jeszcze klientów. Sama wypracowałam swój styl i warsztat.
HS: Osiągnęła Pani doskonały poziom, mając tak zwany feeling. Na dodatek pięknie Pani rysuje.
DR: Żeby dostać się na studia, nauczyłam się rysować w pół roku, co było swego rodzaju wyczynem. Mam w sobie zacięcie sportowca, rozważałam nawet wybór szkoły sportowej, ale serce podpowiadało – zostań́ architektem. Jako nastolatka byłam okropną rozrabiaką, ale też indywidualistką. Szłam pod prąd i zawsze robiłam to, co chciałam lub to, co wydawało mi się słuszne. Z perspektywy czasu widzę, jak działał wtedy system. Indywidualności były totalnie tępione, a dzisiaj – przeciwnie. Widzę to po moim synku, który bardzo mnie przypomina. Nikomu nie przeszkadza, że ma odmienne zdanie. Taką postawę się dziś szanuje i pielęgnuje, a to jest piękne.
Stare powiedzenie mówi, że nic tak nie kształci jak podróże i rzeczywiście najwięcej skorzystałam kiedy, otworzyły się granice. Pracowałam zawodowo już na studiach i wtedy zaczęłam jeździć do Włoch. Tam zobaczyłam design i zachłysnęłam się nim. Nie uczyłam się z książek i gazet, uczyłam się od praktyków. Współpracowałam z Francesco Molonem, który pokazał mi, jak należy rysować wnętrza, jak do nich podchodzić, jak się je czuje. Smaku i klasy nauczyłam się od Włochów, Francuzów, Anglików. Pokazali mi wszystko, jak cielęciu (śmiech).
Zawód architekt – myśleć rysunkiem
HS: Ziarno trafiło na podatny grunt, wydało piękny plon.
DR: Już jako dziecko byłam uzdolniona plastycznie i robiłam przeróżne rzeczy – wycinałam, naklejałam. Miałam cudownych rodziców, którzy mnie wspierali. Na strychu naszego domu zaaranżowali mi osobistą przestrzeń. 200 metrów kwadratowych, z którymi mogłam wszystko. Mnie nie można było sobie podporządkować. Upierałam się przy pewnych rzeczach i już. O tym, że aby się dostać na studia, trzeba zdać rysunek na egzaminie dowiedziałam się dopiero pod koniec III klasy liceum. Przez całą czwartą klasę starałam się uczyć, ale dopiero pół roku przed maturą poszłam na profesjonalne lekcje. Pan Profesor chyba szybko się poznał na moim temperamencie, bo już po pierwszej lekcji mnie wyrzucił. Skończyło się na wielkiej sympatii – byłam jedną z najlepszych uczennic. W kilka miesięcy nauczyłam się perfekcyjnie rysować i do dzisiaj robię to bardzo chętnie. Ja myślę rysunkiem.
Na studiach nigdy nie zakuwałam. Chłonęłam. Interesowało mnie dokładnie wszystko – od chemii, fizyki i biologii, poprzez medycynę i sztukę, po psychologię. Bardzo zainteresowałam się psychologią i – choć nieczęsto o tym wspominam – już 20 lat zajmuję się rozwojem osobistym człowieka, także rozwojem wewnętrznym.
HS: Mając tyle zajęć, otworzyła Pani szkołę, którą przecież też będzie trzeba się zaopiekować jak kolejnym „dzieckiem”?
DR: Prowadzę szkołę projektowania wnętrz (Szkoła Produkcji Wnętrz i Designu), bo staram się wyciągać krytyczne wnioski z moich edukacyjnych doświadczeń i konstruktywnie wcielać je w życie. Ten projekt wynika także z potrzeby tworzenia pewnych standardów w tym zawodzie. Teraz mnóstwo ludzi chce projektować wnętrza, bo to jest modne, fajne, ale – wbrew pozorom – jest to niewiarygodnie trudne i odpowiedzialne zajęcie. Wymaga szerokiej wiedzy z wielu różnych dziedzin. Staram się nawet nie tyle uczyć – bo tego się nie da w pełni nauczyć w szkole, którą prowadzę, to temat na kompletne studia – ile ukierunkować adeptów tego zawodu; pokazać, co jest w nim najistotniejsze. Tego, co można ze sobą zestawić, ładnie zakomponować, można się nauczyć nawet z Internetu. Ale to, jak poczuć wnętrza, wie wciąż niewielu.
Dom na wodzie
HS: A jachty?
DR: Jachty to moje marzenie z dzieciństwa. Zawodowo, przymierzyłam się do projektowania jachtów, mam dwa otwarte zlecenia. Robię te projekty, bo spędziłam wiele miłych chwil na morzu i rozumiem i podzielam tę fascynację. Miałam już w swoim życiu wiele domów. Teraz chciałabym mieć taki na wodzie.
HS: Proszę nam opowiedzieć o pracy w Dubaju. Czy różnica kulturowa stanowiła jakąś barierę?
DR: Nie. Musiałam przestrzegać pewnych zasad, ale z ich znajomością można sobie tam świetnie poradzić. W Dubaju byłam kilka razy. Pierwszy raz pojechałam zobaczyć miasto i się nim zachłysnąć jeszcze w momencie, w którym ono się budowało. Wykonałam projekt, który później trafił do realizacji. Pojechałam jeszcze ją zobaczyć.
HS: Udało się zaocznie tak, jak Pani chciała?
DR: Dokładnie, udało się prawie zaocznie. W dużej mierze dzięki świetnej komunikacji z agentem, który był doskonale wykształcony i rozumiał mój projekt absolutnie. Przyznam się jednak, że nie zapałałam wielką miłością do tego rodzaju współpracy. Kolejnej, mimo propozycji, już się nie podjęłam. Zauroczyłam się Anglią. Potem otworzyłam autorskie biuro w Niemczech i teraz pracuję przede wszystkim̨ w Europie. Cały czas mam jednak ten fantastyczny komfort, poczucie wolności – gdybym miała znowu okazję lub potrzebę spróbować, dotknąć, poznać coś nowego, zrobiłabym to.
HS: Co jest najważniejsze w Pani pracy?
DR: W zawodzie architekta i projektanta wnętrz najistotniejszy jest detal, drobiazg, coś osobistego. Liczy się pomysł na indywidualny kształt, fascynacja formami. Sporo czasu poświęciłam tzw.„świętej geometrii”. W starożytne jednostki miary, kubity, zaczęłam się zagłębiać, poznając dawne kultury. Jeździłam po świecie i analizowałam je. Brałam udział w wykopaliskach, przesiadywałam w prastarych ruinach, odkrywałam zaginione zamki. Nigdy nie czytałam żadnego przewodnika, bo uważałam, że jadę do jakiegoś miejsca po to, żeby zinterpretować je sama. Interesowało mnie rozbudowywanie własnych zmysłów i własnego zdania. Być może zrobiłam to chaotycznie, po swojemu – nieważne. Nikt mi nie narzucił, że mam zwrócić uwagę na tę kopułkę, czy tamtą wieżę. Zobaczyłam zupełnie inne rzeczy i dopiero później, czytając na konkretny temat, czy dochodząc do tego, dlaczego tak, a nie inaczej się stało, uzupełniam swoją wiedzę. Tak jest u mnie z każdą rzeczą. W wydawnictwach przewodnikowych jest duża powtarzalność. Kopiuj – wklej, kopiuj – wklej. Wszędzie to samo.
Teraz zapuszczam się głęboko we Francję. Oglądam małe manufakturki, klasztory, czy niewielkie muzea, miejsca niedostępne ogółowi, bo np. bankrutujące czy będące własnością prywatną. Dla mnie to jest dzisiaj ogromną wartość. Wiem, że wszystko, co teraz robię w zawodzie architekta i projektanta wnętrz jest przetworzeniem tego, co udało mi się kiedyś zobaczyć, poznać, dotknąć, spróbować, powąchać.
HS: To gratka, że mamy w Pani ambasadora na London Design – niewielu śmiałków z Polski się tam pokazało samodzielnie.
DR: Nie boję się targów. Pracowałam dla włoskich fabryk, organizowałam dla nich wystawy na targach w Mediolanie. Myślę, że to będzie idealny moment, aby pokazać coś nowego, mojego… Jeszcze nie chcę zapeszyć, bo przygotowania trwają, ale za 2 tygodnie godzina zero, więc pracuję w ogromnych emocjach.
HS: Jesteśmy pewni, że będzie dobrze. Good luck!
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.